Wróciłam do siebie, mijając Krissa, jakby był powietrzem. Czemu nie rozpoznałam iluzji? Była bardzo słaba, kiepska. A po za tym- jak on śmiał zachować się tak w stosunku do wadery wyżej od niego w hierarchii?! Hym, jajo smocze robi swoje. Wiem, że wilki z tąd mają smoki, ale nigdy nie myślałam, że będę mieć swojego. Inaczej-nie wierzyłam we własne szczęście, trafił swój na swego-Księżycowe szczenię i Księżycowy smok, no ja cię. Byłam zadumana na tyle, że nie zauważyłam początkowo przebiegającej Lucy. Cała we łzach. Hah. A przed chwilą rozmawiałam z Kelly o miłości i, o wilku mowa, pojawiła się Kelly i Archer.
-Uuuu.... Archuś zranił swoją ukochaną. No, malutki, co jej zrobiłeś?-śmiałam się szyderczo. Patafian, zaczyna się we mnie. Z natury jestem spokojna, ale... No, zawsze jest kilka ,,ale".
-Spadaj-warknął.
-A, i tak przy okazji-zaczęłam, wyciągając sztylet i raniąc mu ogon-nie zaczynaj się. Nie lubię zabijać, jeśli nie muszę. Jesteśmy kwita-powiedziałam słodko. Archer dostał szału. Ryknął i sięgnął po mój kaptur. Zareagowałam szybko, przy okazji raniąc go jeszcze w łapę.
-A,a,a, łapki przy sobie, Archuś. Mamusia nie uczyła? Dotkniesz ognia, to się poparzysz hymm?
Zniknęłam. Byłam wkurzona i mój ogon zdradzał zbyt wiele. Wypływająca z rany ciesz była czarna i bulgotała.
Co ci się stało?(Malam i Nak Atru)
Patafian z owej watahy o imieniu na A. Straciłam czujność (Ja)
Zebrałam parę grzybów i liści drzew, roztarłam je na papkę i ułożyłam na liściu. Zawiązałam opatrunek. Poczułam strzaszne pieczenie. Zagryzłam wargi i starałam się nie krzyczeć. Po kwadransie ogromnego bólu, wszystko ustało. Ze łzami w oczach oczyściłam ogon. Zniknęło. Ulga. Zanurzyłam go jeszcze na chwilę w strumieniu, aby oczyścić sierść.
Lepiej? (Nak Atru)
Malam podeszła i przytuliła się do mnie
Tak
Wstałam i wytarłam swój koniec o trawę i dorzuciłam kilka drewien do ogniska.
<Ktoś? Nudzi mi się, więc piszcie>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz