Podniosłam głowę znad książki. Kriss... rozsypał się...
Nak Atru? (Ja)
Yyy... Tak? (Nak Atru)
Spojrzałam wymownie na niego.
Ej no dobra. Nie chciałem. Malam się uchyliła...
Chciałeś trafić we mnie?!
No tak. Znaczy... nie
Kiedy odkrywasz moce, testuj je na przedmiotach
No dobrze... Skończyliśmy?
Nie. Jeszcze nie skończyliśmy
Odpuść mu. Albo kłóćcie się w swojej gwarze, chcę mieć czysty umysł
Konie zaczęły kłaść uszy i wykonywać różne ruchy. Rżały i parskały. Ja znów zanurzyłam się w książce. Po godzinie Kriss wrócił do swojej formy. Ledwie zaszczyciłam go spojrzeniem, a poczułam otumanienie umysłu i mroczki przed oczami. Basior upadł. Pomachałam głową i zerwałam się na równe nogi. Spojrzałam na ogień. Był czarny i wielki. Pognałam do niego, potykając się. Wykluwa się! Patrzyłam zafascynowana w płomienie. Skorupa znikała od góry, rozpływając się w mgle. W końcu ujrzałam maleńkie smoczątko.
<Kriss?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz