Nak Atru
Malam
Gabrielle
Odwróciłam się na pięcie. Poszłam zapolować, wyczyścić umysł z emocji. Nagle, przed sobą usłyszałam kroki. Wyjrzałam zza krzaka. Przede mną stało dwóch elfów. Prychnęłam. Nienawidziłam ludzi, ale leśne elfy... tolerowałam? Niech będzie. Wstałam (po przykucnęłam na łapach) i wyszłam im na przeciw. Naciągnęli cięciwy łuków.
-Kim jesteś?!-krzyknął jeden. Uśmiechnęłam się lubieżnie.
-Zapominacie, że ten las nie należy do was...-szepnęłam. Popatrzyli na siebie.
-Kim jesteś, demonie?!-wykrzyknął ponownie. Zaśmiałam się.
-Och, zawsze zadziwiało mnie to, jak łatwo odgadujecie cudze oblicza-wyszeptałam. Na twarzach strażników zawitał strach. Moje oczy zajaśniały czerwienią. Postąpiłam dwa kroki naprzód. Jeden z nich wrzasnął i puścił cięciwę. Wyciągnęłam łapę. Strzała zatrzymała się. Oglądałam ją uwarznie, odwracając głowę. Pocisk kręcił się powoli.
-Jesteście dla mnie za wolni-rzekłam, nie odwracając głowy. Naraz, upuściłam ją i błyskawicznym ruchem wydobyłam sztylety. Elfy zdębiały.
-Powiedzcie swojemu królowi, aby nas nie lekcewałył. Noe chcemy wojny, ale prosimy o pamięć. Nie zapomnijcie-szepnęłam. Zmieniłam się w mgłę, mój śmiech rozbrzmiewał. A dopóki się nie rozpłynęła, w miejcu moich oczu, posostły dwie krwiste, puste i bezlitosne źrenice.
Byłam u siebie. Wyzbyłam się emocji. Ale nawet lepiej. Niezbyt podobały mi się elfy tak blisko nas.
Witaj
Podskoczyłam. Nie zauważyłam klaczy.
Jak się czujesz?
Dobrze. Poigrałam z elfami. Było fajnie
Tak blisko? Oni?
Myślę, że nie zapuszczą się dalej
Ale... to nie jest bezpieczne
Wiem. Już nie będą
Postanowiłam nieco się przespać. Konie nadal się pasły i rozmawiały między sobą. Zapadałam w błogi sen. Ale ktoś mi go przerwał. Wiedziałam, że nie chodzi o elfy, ich król nie poją na poważnie słów jego poddanych. Typowe. Ale... kto śmiał mi przeszkodzić?
<Kriss? Ktoś?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz