Zamachnęłam się sztyletem w kolisty ruch. Obcięłam Lucy pazury, odskoczyła, zaskoczona. Byłam zła. Nie, jeszcze nie wściekła. Walczyć potrafię doskonalw, gdybym tylko chciała, przerobiłabym Archer'a na filety i dywanik. Dosłownie.
-Nic ci się, do cholery i na Księżyc, moją matkę, nie stało. Oczy błyskały czerwienią. Cofnęli się. Byłam rozsierdzona. Ale jeszcze trochę mi brskował . Starałam się uspokoić. Gdyby za wcześnie się dowiedzieli, zostaliby zabici. Albo ja musiałabym odejść.
-Mòwiłam już; źle by się z nią działo, gdyby ujrzała moje prawdziwe ja przedwcześnie.
<Lucy?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz